czwartek, 16 maja 2013

?

Rumunia jest piękna, prawdziwa, obezwładniająca momentami.. a my mknęliśmy jak szaleni przez ten kraj, próbując jednak oddychać spokojnie i intensywnie patrzeć. Spoglądałam na wiejskie domy i zastanawiałam się, gdzież oni znaleźli w sobie takich zdolnych architektów i ogrodników, patrzyłam na kolory elewacji we wsiach i zaraz potem na błyszczące oczy ich mieszkańców.
Czy to tylko kwestia tego, że tam jest cieplej, częściej świeci słońce? stąd ta magia? nie sądzę.. oczywiście głęboko zakorzeniona, niewzruszona niczym tradycja ale także natura tych ludzi, wewnętrzna potrzeba obcowania z naturą na co dzień, ogromna wyobraźnia, ale i prostota. Ci ludzie nie mają zbyt wiele, są mimo to otwarci na to co przyniesie kolejny, piękny dzień,  patrzą na Ciebie i zapraszają Cię do swojego domu, karmią i dziękują, że zaszczyciłeś ich swoją obecnością.
Zastanawiam się, dlaczego architektura rumuńska jest tak mało nam znana, dlaczego nadal posługujemy się tak mylnymi stereotypami na temat Rumunów, dlaczego ten kierunek podróżowania jest nadal tak mało popularny....





 
 




 


 




 

środa, 15 maja 2013


„Jesteśmy w środku Transylwanii, to jest Rumunia, tu można się spodziewać wszystkiego i mieć wszystko, czego się zapragnie.” Michał Kruszona
 






 
 




wtorek, 14 maja 2013

bliżej ludzi..


Trafiliśmy do kościoła prawosławnego w Rumunii, była Wielkanoc. Po bardzo wyciszonej, nastrojowej mszy ludzie zaczęli wymieniać się jedzeniem i piciem, które przynieśli w swoich wielkich koszach. Trwało to długo, nikt się nigdzie nie spieszył, każdy musiał dostać coś od kogoś, my również.. Ludzie najbiedniejsi, którzy nie przynieśli nic, wychodzili z kościoła z pełnymi torbami. To był ten dzień, kiedy nikt nie mógł być głodny...


 
 
 



 
 



 

niedziela, 12 maja 2013

closer to nature...


Podobnie wspominam Rumunię i Mongolię. Kraje wolne, jeszcze w dużej mierze dziewicze, wydaje się, że pozbawione kompleksów.
W Rumunii szukałam możliwości bycia biernym obserwatorem, tego co się w danej chwili dzieje. Udawało się to genialnie wcześnie rano, goniliśmy rytm życia miejscowych. Wstawaliśmy skoro świt i oglądaliśmy wioski. Piliśmy mocną, raczej mało wykwintną kawę w przydrożnym barze i szliśmy przed siebie. Mijaliśmy zaspanych ludzi na przystankach, samotnie pasące się krowy na zamglonych przestrzeniach, wczorajszych jeszcze pasterzy, wyprowadzających owce, zamknięte okiennice, raczej puste ulice, zgarniające tylko tych, którzy zaczynają dzień przed wschodem.