niedziela, 29 września 2013

Merindol. Prowansja. Francja.




Miałam mało czasu, by od razu nauczyć się tu powoli oddychać. Po wyjściu z samochodu zniewolił mnie zapach ziół: rozmarynu głównie..
Przed naszym domem rośnie drzewo laurowe, tuz za nami sad oliwny.. czuję spokój, powietrze jest lekkie i wilgotne.
Czytam Papuszę, która inspiruje mnie do jeszcze głębszej analizy zmysłów: "....śpiewać nauczył mnie wiatr, ruczaje płakać. A jak lipy kwitły, to aż mnie zatykało, tak miód było czuć. W górach też cudnie. Jechaliśmy potokiem, pienił się, skakał, chodził po kamieniach, w deszczu groźniał, rozlewał się, wszystkich nas potopić chciał. Cyganka zejszła z wozu na droge i tańczyła...."

Ugotowałam zupę z soczewicy.. zioła zerwaliśmy z górach, liść laurowy z drzewka, kolendra została jeszcze z Maroka.
Wstajemy wcześnie.

Instax. zdjecie zrobione rano, widok z naszego okna, reszta zdjęć jak wywołam filmy.