niedziela, 12 maja 2013

closer to nature...


Podobnie wspominam Rumunię i Mongolię. Kraje wolne, jeszcze w dużej mierze dziewicze, wydaje się, że pozbawione kompleksów.
W Rumunii szukałam możliwości bycia biernym obserwatorem, tego co się w danej chwili dzieje. Udawało się to genialnie wcześnie rano, goniliśmy rytm życia miejscowych. Wstawaliśmy skoro świt i oglądaliśmy wioski. Piliśmy mocną, raczej mało wykwintną kawę w przydrożnym barze i szliśmy przed siebie. Mijaliśmy zaspanych ludzi na przystankach, samotnie pasące się krowy na zamglonych przestrzeniach, wczorajszych jeszcze pasterzy, wyprowadzających owce, zamknięte okiennice, raczej puste ulice, zgarniające tylko tych, którzy zaczynają dzień przed wschodem.




 
 




 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz